poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 5 ''Na przyszłość ?''

Budzi mnie sygnał telefonu i czyjeś ręce zaplecione na mojej talii. Co jest ? O ile dobrze pamiętam po tym jak Louis przyszedł po sok Harry zaprowadził mnie do pokoju gościnnego, dał koszulkę, żebym nie musiała gnieść się w sukience, pożegnał się i wyszedł dając mi przelotnego całusa w miejsce gdzie pozostawił po sobie malinkę. Raczej nie zasypiał ze mną. Może nie mógł zasnąć i przyszedł ? Czas to sprawdzić.
Odwracam się powoli, aby go nie przebudzić i gdy zauważam kto leży obok mnie i to w dodatku zupełnie nagi, aż piszczę i zrywam się z łóżka.
- Louis ! - chyba tak miał na imię ten wiecznie niezadowolony człek. Z grymasem i dość śmiesznym mruczeniem powoli otwiera oczy.
- Co jest ? - pyta zaspany, a gdy całkowicie się rozbudza, zaczyna wrzeszczeć i zrywa się z łóżka lądując dość boleśnie na ziemi, tak mi się wydaje że to musiało boleć. Trochę rozbawiona podbiegam do niego i przytykam mu usta, żeby się zamknął. Kiedy wreszcie się uspokaja i zakrywa to co odsłonięte od pasa w dół biorę rękę z jego ust i siadam na łóżku. Wygląda prze komicznie leżąc na ziemi owinięty tylko prześcieradłem z dość wystraszoną miną. Śmiałam się chwilę, ale kiedy uświadomiłam sobie w jakiej sytuacji się znajdujemy, ja w samej koszulce od Harrego (co prawda sięga do połowy ud, czyli może być brana jako koszula nocna no ale...) a on... w NICZYM ! Zaczęłam się obawiać czy aby na pewno w nocy poszłam od razu spać.
- Louis, my chyba - zaczęłam, ale nie dał mi skończyć.
- Niee ! Absolutnie nie ! Ja mam dziewczynę ! A poza tym, że niby z tobą ?! - zaczął się bronić z kwaśną miną, ale to, że ma dziewczynę to jakoś nie specjalnie mocny argument. 'że niby ze mną ?!', że niby mnie obraził ? Frajer. Przewrócił oczami i zaciągnął się powietrzem.
- Do niczego między nami nie doszło. Po prostu - przerwał na chwilę i wypuszczając z siebie powietrze kontynuował - nieraz tak mam. Zasypiam u siebie, a budzę się w innym łóżku. - Lekko uśmiecha się w moją stronę. Uff, co za ulga.
- Czyli innymi słowy nie lubisz spać sam, albo raczej twoje ciało, bo w sumie jak ty śpisz a ono robi co chce - zaśmiałam się na co on odpowiedział tym samym. Łał, gdzie się podział ten maruda ?
- Ta, na to wygląda, ale wiesz głównie ląduję w łóżku z Harrym, albo Zaynem. Nie mam pojęcia dla czego tym razem przyprowadziło mnie tutaj ?! - rozkłada ręce i wymachuje nimi jak małe dziecko gdy chce się wybronić od czegoś złego co zrobiło.
- Może pomyliły mu się drzwi ? Albo tak bardzo mnie pragnie - żartuję z szczyptą zalotnego akcentu. Zrobił tylko skwaszoną minę i już miał się odciąć gdy ktoś zapukał do drzwi :
- Nikki wstałaś ? - odzywa się zachrypnięty głos. Harry !
- O matko ! - zrywam się z łóżka i podbiegam do drzwi modląc się o to, żeby nie wszedł.
- Tak, poczekaj nie wchodź ! Przebieram się ! - wymyślam coś na szybkiego. Macham rękami do Louisa, żeby się gdzieś schował czy coś, a ten po prostu siedzi z założonymi rękami i tym swoim uśmieszkiem. Nic nie robi. Co za kretyn ! Przecież jak Harry zobaczy go tutaj nagiego to co sobie pomyśli ! Boże !
- Ale mi to nie przeszkadza - mówi zadziornie i otwiera drzwi. Nie no ja zginę ! Impulsywnie wyskakuję przed drzwi zanim całkowicie je otworzy i rzucam mu się na szyję. Nogą zatrzaskuję drzwi za sobą i kiedy jestem pewna, że odeszliśmy już jakiś kawałek od nich odrywam się od loczka i oddycham z ulgą.
- Oo a co to za miłe powitanie - śmieje się zdziwiony i lustruje mnie z góry na dół.
- Mówiłaś, że się przebierasz - patrzy na mnie z pytającą miną. Ale gafa.
- No tak, ale stwierdziłam, że jest mi zbyt wygodnie w tym, żeby z powrotem ładować się do tej mega obcisłej sukienki - kolejny raz musiałam improwizować. Chciałam udać się na dół, ale lokaty przyciągnął mnie do siebie z tym swoim jedynym i niepowtarzalnym uwodzicielskim uśmieszkiem i wymruczał do ucha:
- W tą mega seksowną sukienkę ? - Przygryzł płatek mojego ucha na co oblał mnie dreszcz przyjemności. Rozpłynęłam się w jego ramionach. Boże, on jest idealny ! Składał pojedyncze cmoknięcia na mojej szyi, potem na szczęce i prowadził się tak coraz bliżej moich ust. Kiedy zbliżał się do celu usłyszałam, że ktoś, a raczej Louis podchodzi do drzwi, w końcu musi kiedyś stamtąd wyjść, odwróciłam nas tak, że teraz to ja miałam widok na te przeklęte drzwi. Harry chyba potraktował ten ruch jako sygnał do działania. Przywarł mnie do ściany i znowu wylądował ustami na mojej szyi delikatnie przygryzając wrażliwą skórę, skubany już wiedział gdzie mam czuły punkt. Jego ręce błądziły gdzieś po moich plecach.
- Oooo Harry ! - wypuściłam z siebie dość głośny jęk. Louis chyba domyślił się, że chodziło o zagłuszenie skrzypnięcia drzwi i wyszedł cicho je zamykając. Myślałam, że uda się do swojego pokoju i nie będzie nam przeszkadzał, a tymczasem ten kretyn ruszył w naszą stronę owinięty prześcieradłem i znowu przybrał postać wcześniejszego wrednego Louisa.
- Nie za wcześnie na czułości ? Na głodny żołądek to tak nieciekawie powiem wam, chyba, że pozjadacie się nawzajem, no to już inna sprawa - prychną i zszedł schodami na dół. Harry zaprzestał swoich poczynań, oparł się o ścianę, tak, że znajdowałam się między jego rękami i zaśmiał się w moje włosy.
- Czy on musi mieć takie cholerne wyczucie czasu ? - znowu się zaśmiał. Mimo, że każda część mojego ciała wołała o ciąg dalszy, mózg kazał mi zwolnić, przecież ja go znam parę godzin ? Właśnie, która jest w ogóle godzina ? I ...
- MAMA ! - krzyknęłam przerażona i pędem ruszyłam do ''mojego'' pokoju po telefon. Wbiegłam i zaczęłam panikować, gdzie jest. Jak na zawołanie zaczął dzwonić. Był na poduszce. Sięgnęłam po niego, rzuciłam się na łóżko i szybko wymyślając jakieś sensowne usprawiedliwienie odebrałam.
- Hej mamuś ! - niepewnie zaczęłam.
- Dziewczyno gdzie ty jesteś ?! Jest godzina 15 a ciebie jeszcze nie ma w domu ! W dodatku dla czego nie odbierałaś jak dzwoniłam wcześniej ?! Wiesz jak się o ciebie martwimy ! Gdzie jesteś ? - zaczęła lamentować. Zobaczyłam stojącego w drzwiach loczka. Opierał się o futrynę, ręce miał skrzyżowane na klatce i o matko ! Ten jego uśmieszek. Wyglądał tak seksownie ! Jak jakiś Bóg !
- Nicole ! Słysz co ja do ciebie mówię ? Gdzie jesteś ? - wyrwała mnie z podziwiania.
- Jestem uu... - starałam się przypomnieć imię tej blondynki co z nami wczoraj była, przecież nie powiem, że jestem u Holly bo łatwo mogłaby to sprawdzić.
- Emmy ! - nagle mnie oświeciło.
- Po tej wczorajszej imprezie poszłyśmy spać do niej. Nie chciałam budzić was w środku nocy więc pomyślałam, że będzie to dobre rozwiązanie. - Improwizacja wychodzi mi coraz lepiej.
- Mogłaś chociaż dać znać ! - wrzeszczała dalej.
- Przepraszam ! Telefon mi się rozładował. Dopiero teraz go włączyłam. - Za  te kłamstwa będę się smażyć w piekle.
- Poza tym nie panikuj. Nic mi nie jest, żyję ! Jestem pełnoletnia. Uważam na siebie. Mamo nie musisz traktować mnie już jak dziecko - postanowiłam poratować się swoją pełnoletnością.
- Nicole. Nie broń się tym, że skończyłaś już osiemnaście lat. Póki jesteś pod moim dachem będę się o ciebie troszczyć ! Aż nie umrę będę się o ciebie martwić. Jestem twoją matką, mam prawo... - Czy ona może skończyć ? Słyszę jak coś tam jeszcze bełkota, ale moją uwagę przykuł aktualnie Harry zbliżający się w moją stronę. O nie ja znam ten uśmieszek. Nie wróży nic dobrego. Mamo kończ ! Mocno trzymam telefon przy uchu i wymachując rękami, żeby odegnać tego napaleńca. Bezgłośnie na niego krzyczę, ale ten dalej skrada się w moją stronę. Wszedł już na łóżko i czai się na mnie jak lew na polowaniu. Odpycham go nogami na co łapie jedną z nich i po prostu gryzie ! Co za małpa ! Zaczynam się śmiać. Głośniczek zakrywam ręką, żeby mama nic nie usłyszałam. Jeszcze chwila a nie wytrzymam !
- Przestań - szeptam przez śmiech najciszej jak mogę. Nic sobie z tego nie robi. Dalej mnie łaskota.
- Mamo nie denerwuj się. Zaraz wrócę do domu. Pogadamy wtedy, ok ? Pa pa - rzucam na wdechu. Nie zdąża odpowiedzieć, najszybciej jak mogę rozłączam się i wybucham głośnym śmiechem.
- Harry idioto ! - krzyczę i próbuję go z siebie zrzucić. Jak zwykle na marne. Co za drań. Postanowiłam użyć mam nadzieję bardziej skutecznego sposobu na obronę. Przyciągam go do siebie bardziej, co przychodzi mi łatwiej bo się nie opiera, i gryzę go w ucho. Nie mocno, ale tak żeby poczuł.
- Ałaaaa ! - wrzeszczy i odskakując na bok, łapie się za nie, a ja śmieję się aż mnie brzuch boli.
- Masz nauczkę, mnie się nie kitka ! - mówię i wystawiam w jego stronę język. Dalej pociera ucho w które go ugryzłam.
- Chyba muszę cię zaszczepić, tak na przyszłość - mówi coraz bardziej się uśmiechając. Chyba nie był przygotowany na taki zwrot akcji.
Na przyszłość ? Dziwi mnie to stwierdzenie. Podnoszę się podpierając na rękach.
- Na przyszłość ? Masz jakieś większe plany co do mnie ? - tak wiem, głupie pytanie, ale zanim je dokładnie przemyślam jest już za późno. Jego mina robi się poważna i skupiona, z resztą tak jak moja. Kiedyś trzeba porozmawiać o tym co się między nami wydarzyło i czy ma się coś więcej wydarzyć. Bo albo to jakaś głupia sprawa, albo serio coś poważnego. Nie lubię traktować takich spraw jak nic.
- Wiesz - przeczesuje swoje włosy i mówi dalej - pomyślałem, że nie jesteś jakąś dziwką, która pakuje się do łóżka z kim popadnie a potem odchodzi i może fajnie by było się poznać bliżej ? - otwieram usta na te słowa. Może trochę zachowałam się jak dziwka, ale jak mógł w ogóle sobie pomyśleć, że nią mogę być ?!
- Nie zrozum mnie źle, uwierz, jak patrzę na ciebie to tak bardzo chciałbym cię przelecieć, ale tego nie zrobiłem i nie zrobię. Coś w środku mnie powstrzymuje od tego. Może to zabrzmi dziwnie, ale chcę cię poznać, chcę spędzić z tobą każdą wolną chwilę... Kiedyś... - spuszcza wzrok i bawi się swoimi palcami, po czym jego oczy znowu lądują na mnie - chcę się z tobą kochać... z miłości, a nie tylko dla przyjemności... wtedy gdy ty będziesz pewna, że też tego chcesz - mówił z takim wielkim uczuciem, tak poważnie, szczerze. Iskierki w jego oczach tak pięknie błyszczały. Mógłby sobie darować tego pierwszego wyznania, ale cóż i tak zabójczo mu wyszło. Nie słyszałam jeszcze od nikogo takich słów. Większość chłopaków z którymi się umawiałam, jak później się okazywało, lecieli tylko na mój wygląd i liczyło się dla nich, żeby zaliczyć i do widzenia, a nie przepraszam, niektóry byli dłużej, żeby więcej pokorzystać jeżeli na tyle im już zaufałam. Nie wiem dla czego ale wzruszyłam się na to co powiedział Harry. Oczy mi się zaszkliły. No nie, rozklejam się ? Prze niego ?! Co jest ze mną nie tak ! To nie ja !
- Co ty na to, żeby zacząć jakoś normalniej ? - mówi niepewnie i uśmiecha się.
- Nicole - wyciągam do niego rękę i staram się nie rozbeczeć.
- Harry - pokazuje rząd bielutkich zębów i te urocze dołeczki w policzkach. Łapie za moją rękę i gwałtownie przyciąga mnie ku sobie.
- Miało być normalnie, a normalnie ludzie jak się poznają to nie całują się od razu - mówię w żartach, ale wprowadzam nutkę powagi.
- Nic nie gadaj po prostu się przytul - śmieję się i tuli mnie do siebie. Miło znowu czuć go przy sobie. Nie zastanawiam się dłużej i wtulam w jego klatę, zaciągając się przy okazji zapachem od tej pory moich ulubionych męskich perfum.
- Chodź odwiozę cię do domu - poklepuje mnie po udzie i podnosi się wyciągając rękę w moją stronę.
- Jeżeli to nie problem - uśmiecham się i przyjmuję jego gest. Podnosi mnie i jeszcze chwilę przytrzymuje przed sobą.
- To jest wielki problem - mówi ze spuszczoną głową. Jeżeli to jest problem to czemu mi wcześniej proponował ?
- Ok, to złapie jakiegoś busa, czy coś... - mówię ale mi przerywa:
- Bo muszę się z tobą pożegnać i zobaczymy się dopiero za tydzień - kończy.
- Harry ! Streszczaj się za dwie godziny mamy samolot, czyli najpóźniej za jakąś godzinę musimy być na lotnisku ! - drze się ktoś z dołu.
- Jak to za tydzień ? Lecicie gdzieś ? - pytam mocno zdziwiona.
- Skarbie, bycie w One Direction do czegoś zobowiązuje. Co prawda jesteśmy już po rozwiązaniu umowy z modestem, ale za bardzo to kochamy, żeby całkowicie z tym skończyć - tłumaczy, a ja biję się otwartą dłonią w czoło. Zapomniałam, przecież to są światowej sławy gwiazdy.
- Oł, wybacz ale jakoś nie czuję tego - mówię szczerze.
- Może to i dobrze. Dobra chodź, a i nie żebym coś mówił, ale chyba powinnaś ubrać tą IDEALNĄ, mega seksowną, ale dla ciebie niewygodną sukienkę - śmieje się.
- Jeszcze jedno muszę wiedzieć - krzyżuję ręce na piersiach i patrzę na niego unosząc jedną brew.
- To ty w tedy wszedłeś do przymierzalni i pomogłeś mi się zapiąć, w tym sklepie, pamiętasz ? - znowu zaczyna się śmiać i nic nie mówi. Dla mnie to jednak jest oczywiste.
Podaje mi sukienkę, zamyka drzwi i nie wychodzi. Chyba śni że przebiorę się przy nim.
- Wypad, albo się odwracaj - mówię stanowczo. Prycha i odwraca się. Szybko ściągam jego koszulkę i wciskam się w ciasny materiał.
- Daj teraz moja kwestia - odwraca mnie delikatnie i jeszcze delikatniej zapina zamek na moich plecach, gdy kończy nachyla się do mojego ucha i szepcze:
- JESTEŚ idealna - na sam jego głos ugięły mi się nogi i przez ciało przeszły ciarki. Ile on będzie podniecał się jeszcze tą sukiee. n. k. Ą ?! Czy on powiedział 'JESTEŚ' a nie 'jest' ? Jestem idealna ?
Odwracam się do niego. Jesteśmy bardzo blisko siebie. Pierwszy raz czuję się niepewnie. Nie chcę, ale zarazem pragnę, żeby go pocałować.
- To może lepiej mnie poznaj zanim cokolwiek stwierdzisz - mówię, żeby nie doszło to tego co zawsze w takich sytuacjach.
- Nie muszę cię poznawać, żeby to wiedzieć. Wystarczy, że popatrzę w twoje oczy. Wcale nie jesteś niegrzeczną dziewczynką. Nie udawaj nikogo, po prostu w końcu bądź sobą - mówi bardzo powoli, pewnie i najpierw się lekko uśmiecha, a potem przyjmuje surowy wyraz twarzy. Stoję przed nim z wręcz otwartą buzią. Co powiedział ? Że mam nikogo nie udawać ? Ale ja przecież taka jestem do cholery ! Jestem Nicole Stamp ! Nie muszę udawać nikogo, to inni starają się udawać mnie !
Nie udaje mi się nic powiedzieć, ponieważ kiedy zbieram się na odpyskowanie, że w cale mnie nie zna, jakby wyczuł, że chcę go zjechać (nie mam pojęcia dla czego naszła mnie taka ochota) chwyta mnie za rękę i wyprowadza z pokoju. Idziemy po schodach, potem wchodzimy do salonu gdzie siedzą już pozostali.
- Liam zadzwoń po Toma i powiedz mu, żeby zawiózł Nikk pod ten adres, Ja idę się pakować - puszcza moją dłoń i mówi dość ostrym tonem podając Liamowi (jego jeszcze nie miałam okazji poznać osobiście) karteczkę z moim adresem. Zaraz, zaraz ja mu go nie podawałam, skąd go ma ?!
- Kto to ? Kolej... - nie jest mu dane skończyć tego zdania (Liamowi). Zostaje spiorunowany groźnym wzrokiem Harrego. Co w niego wstąpiło ? Teraz to on chyba kogoś udaje, a może udawał i teraz jest sobą ? Skąd ta zmiana, przecież to on miał mnie odwieść. Jeszcze chwilę temu był załamany faktem, że nie będziemy się widzieć przez tydzień, a teraz co ?
Chłopak posłusznie wykonuje polecenie, a blondyn o niebieskich oczach siedzący najbliżej mnie posyła mi uśmiech pełen współczucia. Oni tu są jak baba w ciąży. Najpierw Louis, teraz Harry, kto następny ? Wpatruję się w spiętą sylwetkę Stylsa i coraz bardziej zaczynam się denerwować. Kiedy znowu usiłuję coś powiedzieć odwraca się do mnie jak na zawołanie:
- Tom odwiezie cię do domu. Przepraszam, ale ja muszę się jeszcze spakować - rzuca obojętnie, wymija mnie i udaję się na górę. Co to było ? Nawet się nie pożegna ? Rozpuszczony bachor ! Dupek ! Co on sobie myślał mówiąc mi tyle miłych rzeczy wcześniej ?!
Podążam za nim wzrokiem mając nadzieję, że zaraz się odwróci i krzyknie 'ŻARTOWAŁEM' podbiegając do mnie i mocno tuląc. Nadzieja poszła się jebać gdy usłyszałam trzask prawdopodobnie drzwi do jego pokoju. Co za kretyn !
- Chodź, Tom już czeka - łapie mnie ktoś za ramiona i popycha w stronę drzwi. Nic nie mówię po prostu idę. Gdy wychodzimy przed dom widzę, czarnego Lange Rovera. Nie lubię takich aut. Są hm... duże. Zanim do niego wchodzę postanawiam podziękować temu komuś, bo pewnie gdyby nie on stałabym tam jak słup soli i czekała na zbawienie.
- Dzięki - rzucam ostatecznie, chciałam powiedzieć jeszcze imię, ale nie miałam pojęcia który to, i odwracam się, żeby to sprawdzić. Blondynek stoi lekko uśmiechając się, dalej z tym piepszonym współczuciem na twarzy.
- Niall, a Hazzą się nie przejmuj, często miewa takie humorki, odkąd... No nie ważne. Na pewno się do ciebie jeszcze odezwie. Trzymaj się - mówi prawie skacząc w miejscu. Jest strasznie uroczy, jak na jego wiek i płeć dziwnie określać go słodkim ale inaczej się nie da. Mimowolnie się uśmiecham i otwieram drzwi do pojazdu.
- Dziękuję jeszcze raz. Udanych występów ! - mówię zanim wchodzę.
- Nie dzięki... Zawsze są udane ! - śmieję się już donośniej, a ja razem z nim. Zamykam drzwi i macham mu jeszcze na pożegnanie, ale szybko orientuję się, że szyby są przyciemniane i prawdopodobnie mnie nie widzi. Witam się z kierowcą i pytam czy wie gdzie jechać.
- Spokojnie panienko, znam Londyn jak własną kieszeń, a nawet nie wiem czy nie lepiej - mówi uśmiechając się do mnie. Zasiadam wygodniej na siedzeniu i ruszamy. Odwracam się jeszcze by sprawdzić, czy może Stylesowi coś się znowu nie zmieniło i nie biegnie za samochodem, żeby się pożegnać. Nie ma go. Jedyną postać jaką widzę to dalej stojący blondas. Trzyma ręce w kieszeni i bacznie nam się przygląda jak odjeżdżamy. Kiedy tracę go z widoku z powrotem odwracam się w stronę kierowcy, który cały czas usiłował nawiązać ze mną jakiś kontakt.
- A tak słucham ? Przepraszam, zamyśliłam się - próbuję jakoś się wytłumaczyć.
- Gdybym nie znał ich tak długo też bym chodził zamyślany i cały w skowronkach. I oczywiście jakbym był dziewczyną ! - śmieje się. Wydaje się być miłym kolesiem.
- Często odwozi pan dziewczyny z tego domu ? - pytam zupełnie nieświadomie. Gryzę się w język, zaraz po tym jak kierowca spogląda na mnie z poważną miną.
- Chłopcy lubią się bawić, dużo ludzi nieraz odwożę - odpowiada, a ja szybko potakuję znacząco głową.
- A no tak, przepraszam, nie wiem skąd to pytanie. Przecież niech robią co chcą - wymuszam uśmiech.
- Nic nie szkodzi - mówi. Resztę drogi spędzamy w ciszy.
- Miło było poznać panienkę Nicole. Do widzenia - mówi kiedy zatrzymujemy się idealnie pod moim domem. Skąd zna moje imię ? Czy oni tutaj wiedzą wszystko o każdym ?
- Dziękuję bardzo. Do widzenia - odpowiadam i wychodzę z samochodu. Odwracam się w stronę budynku, biorę głęboki wdech i idę powoli do drzwi przygotowując się na kazanie ze strony mamy...






____________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo nic nie było. Ale znowu nie mogłam się zebrać :( Są wakacje i w sumie powinnam mieć więcej czasu, ale no jak widać nie mam :p Będę się starać dodawać częściej.
Mam nadzieję, że się podoba. Wszelakie uwagi pisać w komentarzach.
Za dotychczasowe bardzo dziękuję :* dużo znaczy dla mnie zdanie innych :)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ !!!
Im więcej komentarzy = tym szybciej rozdział :)