wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 1 '' Witaj w rodzinie Nikki ! ''

Tak, dzisiaj jest ten dzień, który mam nadzieję urozmaici moje życie tutaj w bardziej towarzyskie. Ubrałam się ciepło, ponieważ jak na Londyn przystało nie jest zbyt słonecznie. Jeszcze raz dokładnie sprawdziłam czy wszystko wyzamykałam i wyszłam na chodnik przed naszym wjazdem. Po raz ostatni rzuciłam okiem na moją dotychczasową klatkę, spisałam adres, żeby w razie czego jakoś się potem odnaleźć. Głęboki oddech i ruszamy w drogę ! Ale chwila, tak właściwie to gdzie ? Przecież ja totalnie nie wiem gdzie iść. Nie znam okolic. Trudno, dam radę.
Po może dziesięciominutowym marszu zauważyłam wyłaniający się zza drzew wielki Tower Bridge. Muszę przyznać, że nie jest tak idealny jak na zdjęciach, ale jak na most jest dość ciekawy. A no i od razu mówię, nie jestem z tych, którym robi się mokro na widok na przykład tego mostu albo London Eye czy czego tam jeszcze nie nawyszukiwały w internecie. Miejsce, budynek jak każdy inny. Wracając do mojej podróży krajoznawczej. Most jest dobrym znakiem dla mnie. Świadczy o tym, że mieszkamy w centrum, prawie. Po pół godzinach zaczęły mnie trochę boleć nogi. Ubranie nowych butów nie było dobrym pomysłem. Mimo, że to trampki i to jeszcze, jak by to powiedzieć, z wyższej półki i tak mnie odgniotły. Może czas na wypróbowanie tego sławnego '' dużego, czerwonego autobusu '' ? Przystanęłam na pierwszym lepszym przystanku i nawet nie musiałam dużo czekać, zaraz jakiś przyjechał. Sporo ich tu, nie to co u nas. Wsiadłam, podałam kierowcy 2.30 funta (nie wiem jak się to odmienia) ponieważ tyle pisało na tabliczce przy jego kabinie. Odebrał ode mnie pieniądze i zapytał się gdzie jadę. Nie miałam pojęcia, przeczytałam pierwszą lepszą nazwę z tej samej tabliczki i poprosiłam jeszcze o to, aby powiadomił mnie gdy będziemy na miejscu. Miło się uśmiechnął i wręczył mi bilecik. Zajęłam miejsce zaraz za kierowcą, nie chciałam, żeby się później bardzo fatygował. Założyłam słuchawki i wpatrywałam się w migający świat za szybą. Wszyscy ludzie byli tacy, inni niż w Warszawie. Bardziej spokojniejsi, wyluzowani. Jakby nie przejmowali się czasem.
- Panienka, Westminster ? - przerwał moje jakże głębokie przemyślenia, uśmiechnięty pan z wąsem. Zerwałam się na równe nogi i rzucając najmilej jak potrafiłam krótkie ''dziękuję'' wysiadłam i nagle otaczało mnie tylu nieznajomych ludzi. Nie powiem trochę się zawahałam nad dalszymi poczynaniami w szukaniu znajomych. Nie będzie to łatwe zadanie. Pomyślałam, że najlepszym miejscem na spotkanie ludzi w moim wieku będzie jakieś centrum handlowe. Tylko jak się do niego dostać ? Zrobiłam kilka kroków i już miałam oglądać się za kimś, kto mógłby mnie mniej więcej nakierować, kiedy ktoś na mnie wpadł.
- Ej, uważaj jak chodzisz ! - burknęłam niemiło. No cóż tak reagowałam na coś co mnie denerwowało.
- Przepraszamy ! - zauważyłam śmiejącego się wniebogłosy chłopaka i obok niego lekko wystraszoną ale też śmiejącą się dziewczynę z kokiem na czubku głowy. Odwróciłam się i chciałam odejść, ale dziewczyna, która obstawiam na mnie wpadła chwyciła mnie za rękę:
- Hej, ty jesteś może córką pana Stampa ? Tego z 'White-Blue Ticket' ? - zagadała odważnie. A tak, chyba właśnie przypomniałam sobie jak nazywała się firma mojego taty.
- No tak. Znacie go ? - zmarszczyłam na nich czoło. Nie byłam już zła, ale zaskoczona 'sławą' mojego ojca.
- Tak, pracuje z moim tatą. Z tym, że mój jest jakby stanowisko niżej. Z tego co wiem są dobrymi kumplami. Skojarzyłam Cię ze zdjęcia, które widziałam na biurku pana Jamesa. Opowiadał dużo o tobie. - gęba jej się nie zamykała. W połowie jakoś przestałam jej słuchać. Wymieniałam tylko porozumiewawcze spojrzenie z jej towarzyszem, widocznie był świadomy tego jak bardzo potrafi być wygadana jego koleżanka ? Dziewczyna ? Nie mam pojęcia kim dla niego była. Pomyślałam, że może warto się z nimi zakumplować. Taka okazja może się już nie powtórzyć. Odważyłam się na przerwanie jej monologu:
- Nicole ! - szeroko się uśmiechnęłam i wyciągnęłam ku niej dłoń.
- A no tak, przecież się nie przedstawiliśmy. Ja jestem Holly a to Mike - chwyciła moją dłoń i kilka razy potrząsnęła. Gdy w końcu mnie puściła mogłam przywitać się też z chłopakiem. Cóż, nie było dobrego początku, ale czuję, że się dogadamy.
- Więc co ty tu robisz sama ? Z tego co mi się obiło o uszy nie chciałaś wychodzić z domu ? - zagadała i ruszyliśmy w nieznaną mi stronę.
- O widzę, że tatulek mimo wszystko chwali się swoją niedobrą córcią - zaśmiałam się ironicznie. Tak, tata miał mi za złe moje końcowe wyniki w szkole i to jak spaściłam maturę. Trudno musi się pogodzić z tym, ze nie będę geniuszem.
- Nie jest źle, dobrze o tobie mówił nie Mike - zwróciła się do chłopaka.
- Ta, same dobre rzeczy ! - w końcu poza uśmiechem zrobił coś innego i się odezwał ! Wow !
- Wątpię, ale nie ważne. Co na ogół tu robicie ? Są jakieś ciekawe kluby, miejsca ? - zeszłam z tematu mojego ojca. Niech mu ta lampka na biurku spokojnie świeci.
- Kobieto Londyn roi się od zajebistych miejsc - poprawił mnie czarnowłosy.
- Wszystko po kolei. Najpierw idziemy na sklepy. Przypominam ci, że naszym zamiarem było kupienie mi czegoś na jutrzejsze urodziny Josha - przestrzeliła go wzrokiem.
- Nie chcę być natrętna czy coś i po prostu wolę wiedzieć na czym stoję, bo jeżeli mam komuś przeszkadzać to po prostu się ulotnię - wolałam się upewnić czy nie mają nic przeciwko.
- Coś ty. Przecież już oficjalnie, chociaż w sumie to nie oficjalnie, ale jesteś w naszej paczce. Nie zostawilibyśmy Cię na pastwę wielkiego miasta - szturchnęła mnie w ramię.
- Może w końcu znajdą się jakieś plusy bycia tutaj - zaśmiałam się.
- No raczej. Z nami zawsze ! Witaj w rodzinie Nikki ! - wykrzyknął Mike i zabawnie skoczył przed nami rozkładając ręce.
- Nawet trafiłeś z moim przezwiskiem ! - pochwaliłam go. Skoczył obok mnie i obje jak na znak chwycili mnie pod ręce. Szliśmy śmiejąc się ze wszystkiego i rozmawiając o różnych rzeczach dość sporą chwilę.
- Oo, chodźmy tam ! - krzyknęła Holly na widok jakiegoś sklepu. Weszliśmy do środka i od razu rzuciła się na wieszaki. Rozglądnęłam się po sklepie ale nic nie przykuło mojej uwagi więc stałam z założonymi rękami przed wejściem i wpatrywałam się w ludzi siedzących w małej kawiarence obok. Nie wiem co mnie w nich tak ciekawiło.
- Na co patrzysz ? - oderwał mnie głos Mike'a.
- Hm ? A tak się rozglądam, dalej nie mogę się przyzwyczaić do tego miejsca. Tęsknię za moją Warszawą - odpowiedziałam markotnie.
- Też tęsknię za Berlinem, ale byłem tam już tak dawno, że po prostu powili zaczynam zapominać jak tam było. W dodatku kumple skutecznie zakleili pustkę po stracie poprzednich. Bo tak to pewnie siedziałbym cały czas w domu jak ty - zaśmiał się trącając mnie łokciem.
- No mam wszystko ! - krzyknęła do nas radośnie brązowooka. W rękach miała 3 torby ciuchów.
- Nie możliwe ! Ubrałaś się w jednym sklepie ?! - zdziwił się Mike. Wybuchliśmy śmiechem. Kolejna rzecz, Holly ma problemy ze znalezieniem odpowiednich ubrań, skąd wzięła się reakcja chłopaka na wieść, że już wszystko załatwiła.
- Chodźmy może do Starbucksa na szejki ? - zaproponowała zadowolona z zakupów. Zgodziliśmy się z czarnowłosym i udaliśmy się do tak zwanej 'szejkerni'. Starbucks, gdzieś już słyszałam tą nazwę, tylko... Aa no tak dziewczyny w mojej szkole jarały się tą kafejką. Kolejna rzecz, która mnie od nich różniła. Dotarliśmy dość szybko na miejsce. Mike poszedł zamówić napoje, a ja z Holly zajęłyśmy stolik na zewnątrz. Jakimś sposobem nagle się rozpogodziło.
- I jak wrażenia. Nie jest tu tak źle co ? - zagadała. Z reszta dziwne by było jakby siedziała cicho.
- Nie umiem jeszcze powiedzieć, ale gdyby nie wy to chyba na prawdę w akcie desperacji ruszyłabym pieszo z powrotem do Polski - zaśmiałyśmy się.
- Masz jakieś plany na jutro ? - Miałam ją właśnie o to samo pytać, ale zorientowałam się, że przecież kupowała rzeczy na ''jutrzejsze urodziny''.
- No coś ty, kompletnie nic ! - zaśmiałam się.
- To może pójdziesz z nami na imprezę urodzinową do Josha ? Będzie i tak sporo osób, których pewnie na oczy nie widział nigdy, także spokojnie. Z resztą jestem pewna, że cię polubi. O i poznałabyś Kelly ! - i znowu słowotok. Matko, co za laska, tyle gadać ? Chociaż w sumie ja nieraz też miałam takie napady, zwłaszcza jak już mój organizm zaczynał przetwarzać procenty.
- Wiesz normalnie bym się zgodziła, ale serio ? Mogłabym z wami iść ? - Nie byłam pewna co do imprezowania z nieznajomymi. Jestem otwarta na ludzi ale imprezy traktuje poważnie i jeżeli dobrze się bawić to z tymi najlepszymi, których przy mnie nie ma. No ale cóż może warto dać szanse nowym znajomym ?
- Z nami gdzie iść ? - przerwał Mike i rozdał nam po kubku.
- Nikki idzie z nami jutro na imprezę ! - krzyknęła uradowana popijając łyka.
- Heej, ja się jeszcze nie zgodziłam ! - oburzyłam się na żarty.
- Wiesz, nie chciałem się pytać bo myślałem, że to oczywiste, że idziesz - zaczęliśmy się śmiać. Nie są tacy źli, chyba już ich lubię. Siedzieliśmy tak z dobrą godzinę. Gadaliśmy, śmialiśmy się jak starzy znajomi. Warto było wyjść z tego domu w końcu. Czyli mamy wstęp, ciekawe jakie będzie rozwinięcie...





__________________________________________________________
no i jest 1 rozdział :) Mam nadzieję, że nie jest taki zły. Staram się jak mogę, żeby nie spaścić tego opowiadania. cóż więcej będę pisać. Pozdrawiam :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
(bardzo ważne, motywujące są dla mnie komentarze. Jeżeli przeczytałeś/łaś i ci sie nie spodobał napisz, jeżeli spodobał to również napisz :D będę wdzięczna za jakąkolwiek oznakę tego, że ktoś tu jest)

3 komentarze:

  1. Oooo, impreza :D. Może tam pozna chłopaków z 1D :). Czekam na kolejny, pisz szybko <3. Pozdrawiam :) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. dobre, dobre tylko tak strasznie byla nastawiona na szukanie znajomych jak jakaś forever alone xd

    OdpowiedzUsuń